Anna Niewiadomska Drukuj
i IMG 9136
Zapraszam do mojego ogródka pełnego zapachu, koloru i dobrej mam nadzieję energii...
Ogród zaczął powstawać 5 lat temu –zaraz po ukończeniu budowy wymarzonego domu. 
 
A może to jednak ogród był tym marzeniem, a dom tylko dodatkiem do niego. Teraz trudno to tak naprawdę stwierdzić. W każdym razie od zawsze w mojej głowie tkwiła chęć posiadania skrawka ziemi na którym mogłabym urzeczywistniać pasję tworzenia kompozycji z roślin. Choć może kompozycje roślinne to za dużo powiedziane. Po prostu kocham to moje miejsce, kocham kwiaty i inne rośliny, uwielbiam wszystko co związane jest z ogrodem. Nawet pielenie i kopanie nowych rabat daje mi radość i poczucie spełniania się w swojej pasji. Ale wracając do początku-ogród powstawał powoli, raczej siłą woli i własną pracą moją i męża niż ze środków finansowych, których po wybudowaniu domu po prostu nie było. Oczywiście najważniejszy był najmniejszy nasz pomocnik-Jakub, który jako roczny berbeć siedział w ziemi przez nas rozplantowywanej i powoli łapał bakcyla ogrodnika. Teraz jako pięciolatek jest już niego prawdziwy mistrz ogrodnictwa.
Sam ogród powstał w miejscu nieużytku, gliniasto-torfowej, żyznej ziemi na której z niesamowitą wręcz siłą rósł okazały perz i rdest. Straszne i ciężkie to były czasy kiedy trzeba było tę ziemię spod władzy chwastów wyrwać . Niemniej gdy to już się udało, a cały teren 1000 metrowej działki obsialiśmy trawą to w końcu mogłam zacząć działać tak jak lubię czyli sadzić kwiaty, byliny i ozdobne krzewy . I chociaż mój mąż na etapie zasianej trawy by poprzestał i choć psioczył że moje rabatki przeszkadzają mu w koszeniu to teraz sam przyznaje, że jednak nasz ogród ma to coś. To coś to na pewno nie są przemyślane, stonowane kolorystycznie kompozycje, których sztuki tworzenia uczą książki ogrodnicze. To coś to raczej pomysł na ogród złożony z mieszanki różnych roślin, które pamiętam z ogrodu babci. I choć na początku starałam się tworzyć rabaty różowo, niebiesko białe, delikatne i zwiewne to szybko stwierdziłam że to nie dla mnie. U mnie rządzi kolor w każdej możliwej kombinacji . Tym sposobem obok siebie rosną żółte aksamitki z czerwonym goździkiem brodatym i niebieskim lnem. Kolorowe mieczyki nie mają nic przeciwko sąsiedztwu jeszcze bardziej kolorowych dalii, szlachetne róże kuszą zapachem obok bardziej pospolitych ostróżek, floksów, liliowców i kopru nawet, który ma tendencję do wychodzenia poza warzywnik. Uwielbiam ten mój zakręcony ogród. Dodaje mi on energii i sprawia, że świat nabiera barw, nawet w pochmurny dzień.
W ogrodzie mają swoje miejsce także rośliny pojemnikowe. Uwielbiam pelargonie, lantany i heliotrop, które sadzę w zdobyczne garnki, kanki i balie pomalowane na czarno. Bo choć ogród kipi kolorem to lubię gdy jest on uporządkowany i pewne elementy cechuje powtarzalność. Rabaty mają ściśle określone granice i są wysypane korą lub zrębkami. Drewniane mebelki zrobione przez mojego tatę i brata i inne elementy architektury też muszą mieć ten sam odcień.
Kocham to swoje miejsce na ziemi, każdą w nim porę roku. Nawet zimę bo wtedy choć ogród śpi to w mojej głowie rodzą się koncepcje na nowe nasadzenia i rabaty. Zapewne już niedługo skończy się w nim miejsce dla nowych roślin i wtedy pozostanie marzenie by udało nam się kiedyś kupić działkę obok i od nowa zacząć tworzyć i kombinować bo pomysłów na ogród w mojej głowie nie brakuje.

Galeria (kliknij na zdjęciu aby obejrzeć):