RODZINNY „KONIK" W ROD „WYGODA" W BIAŁYMSTOKU
Działkę kupiliśmy w 1998 r. Praktycznie nic tu nie było – wspominają Teresa i Kazimierz Godlewscy, którzy zaprosili nas do obejrzenia swojej działki w ROD Wygoda w Białymstoku. Teraz jest pięknie i co miesiąc inaczej, coś przekwita, coś zakwita, coś podrośnie…
prezentują z dumą swoje 300-metrowe królestwo. Kocham kwiaty – dodaje pani Teresa – dlatego jest ich tu najwięcej. Zawsze muszą być malwy i cynie – znam je od dzieciństwa i żaden ogródek nie może się bez nich obejść – dodaje. Jak coś przekwitnie, to po prostu to usuwam i sadzę coś nowego, bez żalu zmieniam nasadzenia. Z sadzonek wyhodowałam żywopłot, mąż go później formował, podobnie jak „rzeźby” z iglaków. Pan Kazimierz zajmuje się też warzywami – ja nie umiem – ze śmiechem dodaje p. Teresa, – ale sadzę, żeby wnukom pokazać jak rośnie marchewka, pietruszka. Na działce są też ogórki, cukinia, a także krzaczki owocowe – porzeczki, jeżyna oraz śliwa i wiśnia. Działka to wspólny „konik” całej rodziny bo syn pp. Godlewskich ze swoją rodziną też tu chętnie przyjeżdża, zwłaszcza w weekendy. Przez wakacje na działce codziennymi gośćmi są wnuczęta państwa Godlewskich. To dla nich powstała huśtawka i piaskownica. Na trawie rozstawiany jest basen, lubią też chodzić boso – to zupełnie inny kontakt z naturą – dodaje pani Teresa. Dzieci chętnie włączają się w prace ogrodowe, a ich ulubionym zajęciem jest podlewanie roślin. Liczy się zapał, z efektami bywa różnie – śmieje się pani Teresa. Na działce pełno ciekawych, nietuzinkowych pomysłów. Ja wymyślam, mąż jest wykonawcą. Najpierw podpatruję, szukam inspiracji, potem pokazuję mężowi, a on robi. Tak powstało np. to wygodne siedzisko wokół drzewa. Zamiast usuwać starą jabłoń, mamy z niej naturalny parasol, a przy tym trochę owoców. Powoli pałeczkę przejmuje młodsze pokolenie – syn złapał „bakcyla” – te rzeźby roślinne to jego dzieło – pokazuje p. Teresa na misternie wyrzeźbione „chmurki” z jałowca. Doświadczenie ogrodnicze? Sami do wszystkiego doszliśmy, czytamy, szukamy informacji i jakoś nam to wychodzi. Pośród rabat uwagę przyciągają radosne, kolorowe malunki – to synowa maluje kamienie, moja ulubiona dekoracja to truskaweczka – zachwala p. Teresa. Działka sprawia mi przyjemność, jest taka, jaka mi się podoba, tworzę ją dla siebie – opowiada p. Godlewska. I rzeczywiście, widać ogrodniczą pasję, zaangażowanie i ogrom pracy. Szczególne wrażenie robią kwitnące rabaty, a przede wszystkim – finezyjnie cięty żywopłot założony zamiast ogrodzenia od frontu działki. Jego utrzymanie wymaga wiele pracy. Zaczęliśmy w 2000 r. od zrobienia sadzonek – wspominają pp. Godlewscy. – Przez kilka lat krzewy nie chciały się zagęścić i było z nimi trochę kłopotu. Teraz trzeba „trzymać je” w ryzach. Jak ciąć? Często – odpowiada p. Kazimierz. Tnę przy sznurze rozpiętym między palikami – tylko tak będzie równo – instruuje. Teraz krzewy przycinam 3–4 razy w roku, kiedyś 5–6, aby się lepiej zagęściły od dołu. Latem w ogrodzie nocuje sporo osób. Ja wstaję wcześnie rano, lubię wyjść na taras na poranną kawkę, popatrzeć na kwiaty, posłuchać ptaków, a w bloku co można robić? – pyta pani Teresa. A ta stara czereśnia, taka mała, jest karłowa? Nie, kiedyś takich nie było. My ją po prostu tak tniemy – wyjaśnia p. Kazimierz. Drzewa trzeba ciąć aby jakoś wyglądały i nie były za duże, wtedy łatwiej też zerwać owoce. Drzewa dają cień. Lubię też jak jest co z nich zerwać i zjeść.
|