Ogród nasz ma 1200 m², a rodzice, którzy mieszkają w oddzielnym domku, do 2006 roku uprawiali w nim warzywa i chryzantemy doniczkowe oraz cięte w dwóch dużych tunelach foliowych. Dziś ogród wygląda zupełnie inaczej. Coraz mniej opłacalna produkcja sprawiła, że ogród zaczął zmieniać się w kierunku rekreacyjnym. Z upraw warzywnych pozostał mały tunel foliowy 3 × 5 m, w którym uprawiamy pomidory oraz nieduży ogródek warzywny przeznaczony na najbardziej niezbędne warzywa: wiosną – rzodkiewkę, sałatę, latem – ogórki, marchew, pietruszkę, selery, pory, paprykę. Do nawożenia warzyw i roślin, oprócz nawozów mineralnych używamy własnego kompostu i popiołu z ogniska.
Owocowy raj
Na działce rosną również drzewa i krzewy owocowe (agrest, porzeczki, borówki, jeżyna, poziomki, truskawki, rabarbar, jabłonie, grusze, śliwy i wiśnia). Mamy też niewielki ogródek ziołowy, chociaż zioła lubimy uprawiać również w pojemnikach tuż przy wejściu do domu. Nie możemy nie wspomnieć o winorośli rosnącej na pergoli, z owoców której mój mąż robi bardzo dobre wina słodkie i półwytrawne, profesjonalnie zabutelkowane, z pięknymi etykietami i nazwami odnoszącymi się do naszych imion. Obecnie winorośl obrasta pergolę, która jest naszym miejscem odpoczynku.
Wszystkie elementy architektoniczne ogrodu, jak właśnie pergola lub drewutnia wykonane zostały przez tatę i męża, również skalniak wykonywał mój mąż z kamieni zbieranych w podróżach po Polsce, natomiast rabaty powstają dzięki mnie. Udało się nam uzyskać efekt przytulnego, pięknego ogrodu. Ogród dla mnie powinien być rajem dla owadów i innych zwierząt, bioróżnorodny, pełen miododajnych roślin, zapachów, faktur i taki właśnie ogród starałam się stworzyć. Nie niszczę rosnącej w trawie koniczyny lub mniszka, bo czyż nie są pożyteczne i nie wyglądają pięknie? Taki ogród sprawia, że można w nim w pełni wypocząć i jest bliski naturze.
Alicja Kalwarczyk